Aleksander Chłopek - outsider221 Aleksander Chłopek - outsider221
2407
BLOG

Polska woła o ludzi sumienia

Aleksander Chłopek - outsider221 Aleksander Chłopek - outsider221 Polityka Obserwuj notkę 104

Nie byłoby tego wpisu, gdyby nie projekt i propozycja nauczycielskiej klauzuli wiary i sumienia. Może lepiej sumienia, bo propozycja powinna obejmować także nauczycieli niewierzących. Choć wszyscy byśmy woleli, by nauczyciel w coś wierzył. Przynajmniej w Polskę.

Nie usiadłbym też dziś do klawiatury laptopa, gdyby nie wystapienie wicepremiera Piechocińskiego w niedawnych „Rozmowach niedokończonych” i niesmak, który mi nie mija.

Piszę też dlatego, że jutro mamy 70. rocznicę Powstania Warszawskiego. Dla mojego pokolenia szczególnie ważnego. Bo to nieprawda, co piszą historycy literatury, że naszym przeżyciem generacyjnym były wydarzenia marcowe w roku '68.

Były nim lata 1956-58 - Poznań, powrót Gomułki i przywracanie historycznej pamięci. Wciąż jeszcze wybiórczej, ale w rzeczywistości szkolnej pojawiły się zakazane dotąd tematy – Monte Cassino, Anders, Powstanie Warszawskie. Potężne lekcje niezłomności. Heroizmu. Wydawnicza eksplozja. Albumy ilustrujące powstańcze walki, książki Aleksandra Kamińskiego, Wańkowicza... I Józef Conrad Korzeniowski. Wydawany siermiężnie, nieatrakcyjnie, miał chyba zniechęcać. Intrygujący tytuł „Szaleństwo Almayera”, okazał się silniejszy, zostałem wielbicielem pisarza.

Gomułka wydawal się byc nasz. Polak, więziony przez nich, „kacapów”, jak się mówiło w domu, skazany na karę śmierci, ocalał. Wrócił. Przez parę miesięcy trwała narodowa euforia, którą można porównać tylko do późniejszych o 24 lata wydarzeń. Nadzieja była tak wielka, jak wielkie było rychłe rozczarowanie.

Ale wrócil także Kardynal Wyszynski. Tutaj rozczarowania nie było. Rok 1957 to powrót religii do szkół. W naszej chrzanowskiej parafii doświadczyliśmy „inwazji” mlodych, wyjatkowych kaplanów. Przysyłano ich na pewno świadomie pod opiekę proboszcza kanonika Jana Wolnego. Niezlomnego. Nie ugial się na gestapo, nie dala mu rady służba bezpieczeństwa. To o nim i jego wychowankach pisze z uznaniem ks. Isakowicz Zaleski w pracy „Księża wobec bezpieki”. Kosciól nas formowal - porywające patriotyczne rekolekcje młodego ks. Józefa Tischnera, zajecia religijne Adolfa Chojnackiego, kazania i działalność ks. Kościółka. Choc nie wolno zapominac, ze glówna role w wychowaniu pelnil rodzinny dom. Jak zawsze, jak dziś.

No i wychowywała nas szkoła, w której było jeszcze wielu nauczycieli „przedwojennych”, wychowanych i wykształconych w II RP. Niektórzy z przeszłością powstańczą.

Tak zostaliśmy ukształtowani i z takimi wartościami wkroczyliśmy w dorosłe życie. To głównie moje pokolenie trzydziestolatków tworzyło Solidarność. Bez Powstania Warszawskiego i bez pamięci historycznej, takiej „Solidarności” by nie było. Tej, która stala się ruchem patriotycznym i niepodległościowym, pospolitym ruszeniem, domagającym się wolnosci i prawdy w życiu społecznym i prywatnym. W tworzeniu tej ”Solidarnosci” i w walce o nia jej dobre imie zapisalem w moim życiorysie mocna i jednoznaczna karte. Choć gdy się wszystko zaczynało, byłem od dwóch lat w PZPR. Było więc trudniej i sytuacja wymagała większej odwagi – jeżeli w ogóle odwagę można ważyć. Bo dzialalem w środowisku z miesiąca na miesiąc coraz bardziej wrogim. Na początku było nas kilkunastu, opanowaliśmy - w demokratycznych wyborach – egzekutywę miejską. W październiku było nas już tylko trzech. Na sześć tygodni przed 13. grudnia zostałem sam.

W III RP próbowano mi przykleić opinie członka egzekutywy w stanie wojennym. Robili to ci, którzy dobrze wiedzieli, jak było naprawdę. Ale wiedzieli też, że moje teczki wyczyszczono tak, bym nie mógł się bronić. Bo byli to często, jak dzisiaj ujawnia IPN, tajni współpracownicy, a nawet oficerowie służb. Czuli się bezkarnie. Lecz „rękopisy nie płoną”. Przynajmniej nie wszystkie.

Od kilku miesięcy odwiedzam instytucje i archiwa, uzupełniam o cenne dokumenty swoją teczkę, którą mi przekazało 10 lat temu IPN wraz z zaświadczeniem o statusie pokrzywdzonego. Teczka pęcznieje. Dwa dokumenty przy okazji publikuję, bo są na temat. Nie znalem ich, przekazywano mi tylko, zwykle telefonicznie, sentencje wyroku. Dopiero po 33 latach poznaje uzasadnienie. I czuję się zaszczycony, uhonorowany. Przez wrogów. Tak często w dziejach bywa - „Historia ten jeden zna błąd”.

Przepisuję Uchwałę z niewielkimi skrótami, przepraszam, z wklejeniem oryginałów nie mogę sobie poradzić od dwóch dni, pojawią się później.

                             Uchwała Wojewódzkiej Komisji Kontroli Partyjnej z dnia 6.1.1982 r.

Zespół Orzekający WKKP w składzie - nazwiska i imiona 4 osób ukrywam.

Rozpatrzył sprawę doch. Aleksandra Chłopka, syna Leona itd. itd. (zamieszkały, urodzony, zatrudniony), obwinionego o dwulicowość i nie zastosowanie się do uchwał IV Plenum KC PZPR. Sekretariat KM PZPR w Gliwicach, działając zgodnie z instrukcją kierowania Partią w warunkach ogłoszenia stanu zagrożenia bezpieczeństwa państwa postanowił wyprowadzić Aleksandra Chłopka ze składu Plenum i egzekutywy KM oraz wycofać rekomendację partyjną na pełnienie stanowiska dyrektora V Liceum Ogólnokształcącego w Gliwicach.

Z.O. postanowił utrzymać w mocy uchwałę sekretariatu KM z dnia 30. 12 1981 r.  oraz wydalił z szeregów partii Aleksandra Chłopka.

                                                                  Uzasadnienie

Z.O. podejmując powyższą decyzję uznał, że Aleksander Chłopek jako członek egzekutywy KM oraz sprawujący funkcję dyrektora placówki wychowującej młodzież w swoich wystąpieniach na forum instancji partyjnej zajmował stanowisko sprzeczne z uchwałami IV Plenum KC PZPR . Będąc członkiem NSZZ "Solidarność" w pełni popierał program tego związku. Stojąc przed obowiazkiem samookreślenia się jako członek egzekutywy KM stwierdził, że raczej zrezygnuje z przynależności do partii, a pozostanie w szeregach "Solidarności".

Zespól Orzekający

Podpisy i pieczątka

Oskarżono mnie o dwulicowość. Coś im się w głowach pomieszało w euforii, jaka ich ogarnęła po 13. grudnia. Że niby byłem Wallenrodem? Kuklińskim?- którego wtedy właśnie skazywano na smierć. Narodowym bohaterem, jak Oni? Chciałbym, ale nie starczyłoby mi (chyba?) odwagi. Miałem jej jednak wystarczająco wiele, by w ciągu 5 miesięcy działalnosci w egzekutywie i plenum (jedynym okresem mojej aktywności w partii), zorganizować i przeprowadzić kilka akcji wymierzonych we wrogów „Solidarności”. I w jej obronie.

Jak np. wtedy, gdy wspólnie z kolegami przygotowaliśmy na Konferencję wyborczą kandydata na I sekretarza województwa, by zmienić dotychczasowego, symbolizujacego w jednej osobie beton i nienawiść do „S”. Niby wspólnie, choć w ostatecznosci okazało się, że zostaję sam, a koledzy trzymają mnie za ręce i marynarkę, bym nie doszedł do mikrofonu. Stanąłem jednak naprzeciwko Jaruzelskiego i Kani, poczekałem, aż 400 delegatów skończy wyreżyserowane skandowanie: Żabinski, Żabinski.. i zaprezentowalem życiorys mojego kandydata. Jego akowski partyzancki fragment wybrzmiewal już w przejmujacej ciszy. Tekst tego wystapienia tez zniknął ze stenogramu Konferencji.

I jak wtedy, gdy z dwoma już tylko kolegami wystąpiliśmy przeciw Uchwale IV Plenum (październik '81), wymierzonej w partyjnych członków Solidarności. Kolegów wytupano, zakrzyczano, nie mogli nawet rozwinać swego wystapienia. Podszedłem do prezydium, do mikrofonu. Nikt mnie nie mógł wybuczeć. Tego tekstu też dziś nie ma. A przecież widać udalo mi się jakoś wzruszyć serca i obudzić sumienia 50 towarzyszy, skoro zagłosowali jawnie za moją propozycją odrzucenia uchwały Biura Politycznego. A wcześniej tupali.

Podobno po 13.grudnia tych, którzy podnieśli wtedy rękę za, weryfikowano pytaniem o związki ze mną i aktualne kontakty. Było to podobno najważniejsze kryterium utrzymania legitymacji i stanowiska. Lub uzyskania stanowiska. Podobno to byl jedyny przypadek w 40-letnie historii PZPR odrzucenia uchwały BP i Plenum KC przez organ partyjny niższego szczebla. Podobno

Te dwa przyklady to jedne z wielu. Równie trudne sytuacje miałem jako dyrektor Liceum. A w stanie wojennym to już było tylko gorzej. Bo musiałem podjąć decyzję o napisaniu odwołania. I przejść przez piekło. Nie przesadzam, bo nawet dziś tak to pamiętam, choć od tamtego czasu przeszedłem niejedno. Informacja, własciwie polecenie, że mam się odwolać, było poufne. Istniła szansa, że uchronię przed represjami szkołę, pracowników i przede wszystkim uczniów. Funkcjonariusze dyszeli żądzą zemsty. Szkoła była bastionem Solidarności, a wsród uczniów powstawały, jak grzyby po deszczu, róznorodne fora młodych, od KPN do ROPCIO. Za moją pełną akceptacją. Odwołanie miało zostać zrealizowane w czerwcu. Do czerwca, przewidywano, odwetowe emocje opadną i szkoła ocaleje. Mnie dano wolną rękę – ukorzę się, podpiszę lojalkę, nie spotka mnie krzywda.

Samo już przesłuchanie przez Centralną Komisję Kontroli Partyjnej było błahostką. A CKKP potwierdziła i rozwinęła pean na moją chwałę. Oto ona.

Uchwała Centralnej Komisji Kontroli Partyjnej PZPR z dnia 24.VI. 1982 r. w sprawie Aleksandra Chłopka

Zespól Orzekający CKKP w składzie: (ukrywam nazwiska) rozpatrzył odwołanie Aleksandra Chłopka ( syna, ur. zam. b. dyr., itd. ) po zapoznaniu się z  całokształtem sprawy, wysłuchaniu wyjaśnień A. Chłopka postanowił: biorąc pod uwagę jego nieustępliwą postawę w kwestiach samookreślenia się, niezgodnego z Uchwałą IV Plenum i kategoryczne potwierdzenie przynależności do NSZZ "Solidarnośći"  postanawia utrzymać w mocy uchwałe o wydaleniu z partii.

Zespól Orzekający w składzie

podpisy 11 osób i pieczątka - okrągła

Oczywiście, nie ukorzyłem się, niczego nie podpisałem. Wyrzucono mnie, wydalono, wyprowadzono, wycofano – za nieugiętą (w języku partyjnym: nieustępliwą) postawę, za obronę Solidarności, za wierność reprezentowanym przez Związek wartościom, za dokonanie wyboru dyskwalifikującego PZPR („stwierdził, że raczej zrezygnuje z przynależności do partii, a pozostanie w szeregach „Solidarności”). Z przesłuchania przez CKKP pamiętam wrzaski jakiegoś grubasa, którego powstrzymywano przed próbą fizycznego przywracania mi rozsądku.

Nie byłem aż tak naiwny, by na długo przed 13. grudnia '81 nie wiedzieć, że walczę o sprawę przegraną. Że przekreślam swoją karierę, swoje marzenie, swoje życie. Że nie obronię ukończonej już prawie pracy doktorskiej i że to może być najmniejsza kara, jaka mnie spotka.

Najważniejsze było to, że zadanie wykonałem, ze przez ten najtrudniejszy okres stanu wojennego przeprowadziłem szkołę bezpiecznie.

Wróćmy do nauczycielskiej klauzuli sumienia. Czy jest dziś potrzebna? Odpowiedź zawarłem w tytule i w kilku akapitach tekstu. Nauczyciele i katecheci mają ogromny wpływ na kształtowanie postaw moralnych młodego człowieka. Często decydują o jego wyborach życiowych. Dlatego potrzebni są w szkole nauczyciele sumienia. Jeżeli klauzula może w tym pomóc, to warto nad nią pracować. Lecz trzeba strzec się, by nie stała się jeszcze jedną w dzisiejszej oświacie pustą deklaracją. Bo sumienie to „sanktuarium człowieka.” Każe „angażować się w dobro i pomnażać je w sobie i wokół siebie.” Sumienie nakazuje „nie godzić się nigdy na zło”. (cytaty z JPII – Skoczów 1995).

Niewiele slow, a tak wiele treści. Czy potrzebna do tego klauzula? Na pewno w jednym – by wspólnie zdefiniować dobro i zło. Inaczej te wartości widzi obecna pani Minister MEN, inaczej widzimy je My. I obawiam się, ze deklaracja tego nie załatwi. Ale przynajmniej stawia wyraźnie problem. I to jest cenne.

I w podsumowaniu parę słów o Ministrze gospodarki naszej. Wicepremier objawił się nam w Radiu Maryja w tęczy zachwytu nad sobą. Nad własną elokwencją, sugestywnym głosem, erudycją. I Polską. Która się rozwija, rozwija, rozwija...A ja, słuchając, przypomniałem sobie mickiewiczowskie: „Język kłamie głosowi, a głos myślom kłamie.”

Kraj tonie w korupcji, w nepotyzmie, w długach. Młodzi marzą o emigracji. Demokracja jest dyktaturą większości. Cyniczną i bezwzględną. Jego koledzy mówia o Polsce „ch...d...i kamieni kupa”. O Polsce, której setki tysięcy skladało w ofierze kariery i często życie. A minister o rozkwitającej Ojczyźnie.

Czy w to wierzy? Czy brak mu po prostu odwagi? Bo ważniejsze stanowisko i miejsce w układzie? Mam prawo o to pytać. Bo życie postawiło mnie parę razy w podobnej sytuacji, choć w skali znacznie mniejszej. Wiem też, że mnie się udało, zostałem przez gliwiczan wynagrodzony parę razy w wyborach, dwóch parlamentarnych. Żyję ze skromnej nauczycielskiej emerytury, ale póki jest zdrowie, starcza czasem nawet na książkę. Ale też wiem, że bardzo, bardzo wielu dzielnych - wtedy i potem - ludzi żyje w nędzy. I trudno się z tym pogodzić.

 

 

 

 

 

 

Pochodzę z wielodzietnej rodziny z ośmiorgiem dzieci, znam wartość takiej rodziny i bardzo wiele zawdzięczam Rodzicom i Rodzeństwu. Od 18 roku życia byłem inwigilowany przez SB i objęty prze te służby wielokrotnie operacjami rozpracowującymi. Przepracowałem 35 lat w zawodzie nauczycielskim jako polonista, dwie kadencje w Sejmie, w Klubie parlamentarnym PiS. Od 12 lat bezpartyjny. Obecnie na emeryturze, ze statusem represjonowanego politycznie w PRL. Uczestniczę w lekkoatletycznej rywalizacji sportowej na Mistrzostwach Polski Mastersów, zdobyłem kilkanaście medali, w tym 7 złotych (w skokach: wzwyż, w dal, trójskok i o tyczce). Sympatyk PJJ.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka