Aleksander Chłopek - outsider221 Aleksander Chłopek - outsider221
10634
BLOG

Niebezpieczne związki Wojciecha Sumlińskiego

Aleksander Chłopek - outsider221 Aleksander Chłopek - outsider221 Polityka Obserwuj notkę 140

 

Podobno red. B. Rymanowski usłyszał od prezydenta Komorowskiego: „Radziłbym Panu uważać...”, gdy ten nieuważnie postawił mu zbyt śmiałe pytanie. Podobno - sam nie słyszałem, jedynie z drugiej ręki. Ale wierzę, że tak mogło być – B. Komorowski już dawno przypisał sobie wszystkie atrybuty każdej świeckiej władzy, a nawet, bywało, że i kościelnej. Usłużność „podwładnych” i czołobitność mediów, a przede wszystkim „przychylność” służb (zwłaszcza WSI), pozbawiły go umiejętności korzystania z samozachowawczego instynktu. Był śmieszny i groźny jednocześnie, jak ten u Mickiewicza, co to „śmieszy, tumani, przestrasza”.

Jestem świeżo po lekturze dwóch ważnych niezwykle książek: R. Terleckiego „Polska w niewoli 1939-1989” i W Sumlińskiego „Niebezpieczne związki Bronisława Komorowskiego”. W kolejce czeka wywiad z Małgorzatą Wassermann „Zamach na prawdę”, przeprowadzony przez... Rymanowskiego.

Wstrzęmięźliwa narracja prof. Terleckiego wyjątkowo mi odpowiada, czuję się jako czytelnik bezpieczny i pewien, że autor nie nadużyje moich emocji, pozwalając na samodzielność wniosków, refleksji. I wiem, tak jak podczas lektury wcześniejszych prac Profesora, że choć są to pozycje historyczne, to traktują przede wszystkim o dzisiejszej rzeczywistości i odnoszą się do naszych aktualnych sporów. „Polska w niewoli” raz po raz skłania do porównań ostatnich 25 lat tzw III RP z poprzednim PRL-owskim kilkudziesięcioleciem. I bolesnej konstatacji - podobne mechanizmy, podobny styl sprawowania władzy, niemal identyczna propaganda. A i trup tu i tam „ściele się równie gęsto” - wtedy nieznani sprawcy, m.in. zabójstw St. Pyjasa, księży, poległych robotników, dziś ofiary najczęściej „seryjnego samobójcy”. Rzeczywiście, roczniki i pokolenia ukształtowane przez PRL znały tylko jeden styl sprawowania władzy. I po '89 wcielały go w życie. Również w oparciu o współpracę ze służbami. Obiecuję sobie, że o tej książce napiszę więcej, tylko trochę później. Dziś ważniejsze są niebezpieczne związki Wojciecha Sumlińskiego.

Z powodzeniem tak właśnie mógłby brzmieć tytuł ostatniej powieści znanego i doświadczonego (także przez los) dziennikarza śledczego. Komorowski jest bohaterem tytułowym, faktycznym jest narrator i autor w jednej osobie, Sumliński. Zwyczajny dziennikarz, jakich wielu, który podejmuje się niezwyczajnych zadań i którym - po bolesnych doświadczeniach - potrafi sprostać. To przejmująca historia walki z własną słabością, lękiem, w imię..., no właśnie, czego? Obowiązku, zasad, prawdy, miłości do własnego kraju? Na którejś z ostatnich stron znajdujemy i takie wyznanie: „Zastanawiałem się, czy skoro tyle osób mówi mi w gruncie rzeczy to samo, przekonując, że moja praca – dziennikarza śledczego – w tym kraju nie ma najmniejszego sensu i żadnego znaczenia, to może rzeczywiście tak jest? A jeśli tak jest, to po co było to wszystko? Czy było warto?”

Autor wie, w jakim kraju żyje. Jest w końcu dziennikarzem. A jednak rzeczywistość raz za razem go przerasta, zaskakuje: „... sądziłem, że widziałem już dość, by niczemu się nie dziwić. A jednak rzeczywistość cały czas przesuwała granice wyobraźni (…) Czego się nie dotknąłem, niczym królik z kapelusza wyskakiwał Broniław Komorowski.” Gdzie indziej, przy lekturze dokumentów CBŚ zauważa, „że choć każdy polityk ma swojego trupa w szafie, to Bronisław Komorowski miał całe cmentarzysko.”

Sumliński opisuje naszą rzeczywistość od początku istnienia tzw III RP. Rzeczywistość mafijną, nazwijmy to po imieniu. Choć koncentruje się głównie na ostatnich 10 latach, to wie, że bez historii powstawania grup przestępczych na przełomie lat 80. i 90. niczego byśmy nie zrozumieli. Toteż definiuje jasno: „Prawdziwa mafia jest tam, gdzie z interesami zwyczajnych gangsterów krzyżują się interesy polityków, biznesmenów i służb specjalnych.” I dalej: „Nie było dziełem przypadku, że (najgroźniejsi polscy przestępcy) byli współpracownicy PRL-owskich służb specjalnych”. Na początku lat dziewięćdziesiątych mafia pruszkowska liczy już 8 tysięcy żołnierzy. Ma swoich ludzi wszędzie; „Na usługach grupy pracowały setki policjantów, prawników, urzędników, zawodowych żołnierzy, lekarzy, strażników miejskich. Nie było instytucji, w której nie mieliby swoich ludzi.”

W połowie lat 90. powstała Fundacja „Pro Cyvili” założona przez oficerów WSI. Głowne partie książki są poświęcone działalności tej Fundacji. W oparciu o dokumenty i fakty. To lektura wstrząsająca. Nie dziwi, że autor czasem wyznaje: „...nie nadaję się do zmagania ze złymi ludźmi na tym złym swiecie.” Rozumie, że „żyjemy w kraju, w którym przeszłość zniewoliła teraźniejszość, w którym historia nie jest historią, lecz czymś, co wciąż trwa.” I przyznaje, że choć miał świadomość, „że tzw teczki mają wpływ na postawy wielu ważnych ludzi, na to co mówią i co robią, (to nie przypuszczał), że skala zjawiska jest tak duża.”

Znany oficer od niemniej znanej szafy wykłada bez ogródek: „Z tego, co w niej mam, wykształciłem i ustawiłem w życiu dzieci, a teraz ustawiam wnuki. Oczywiście, tu trzymam tylko kopie...” Ma też swoje plany związane z „tym krajem”: „Gdyby tacy jak ja ujawnili wszystkie te rzeczy, ten kraj rozleciałby się w drzazgi. Ale po co to robić? Dla mnie to tylko interes. Prawo popytu i podaży, nic osobistego.” Czy również „nic osobistego” nie było w decyzji tych posłów, którzy swego czasu głosowali przeciw rozwiązaniu WSI?

Trudno policzyć, ile osób na kartach tej książki traci życie. Sam autor dwukrotnie unika śmierci, a w najlepszym razie kalectwa. Zajmowanie się WSI i Fundacją nie jest bezpieczne.

„Zmarły dyrektor IV Oddział Banku (…) był jedną z siedemnastu osób, które w taki czy inny sposób miały związek z działalnością bądź próbą wyjaśnienia działalności Fundacji „Pro Cyvili”, a które (…) skutecznie targnęły się na swoje życie.” Tragiczny los spotyka także informatora Sumlińskiego, b. pracownik CBŚ. Ginie A. Lepper i jego notariusz Kuciński. Nagle „zatańczył się na śmierć” płk Leszek Tobiasz, oficer, żołnierz WSI, kilka tygodni wcześniej odszedł Marian Cypel, rezydent polskiego wywiadu w Wiedniu, „który mógł opowiedzieć o kulisach „afery marszałkowej”, o szantażu ze strony L. Tobiasza i o próbie uwikłania w tę historię dwóch znanych biskupów.” Znika rosyjski pracownik ambasady. A jaki los spotkał wielu szefów mafii, tego przypominać nie trzeba.

Powieść W. Sumlińskiego dostarcza trudnych i przygnębiających przeżyć. Warto ją, a nawet trzeba przeczytać. Bo nie jest jak „Dom zły”, jak film, w którym reżyser naturalistycznie epatował złem, eksterminując z wirtualnego świata wszelkie ślady dobra. W „Niebezpiecznych związkach Bronisława Komorowskiego” są również bohaterowie pozytywni. Także wśród policjantów i wojskowych. Przykład jeden z wielu: „Pomimo antypatii do przełożonych (…), a może właśnie dzięki niej i jeszcze po trosze dzięki katolickiemu sumieniu, nadkomisarz został pierwszorzędnym oficerem.”

 

Pochodzę z wielodzietnej rodziny z ośmiorgiem dzieci, znam wartość takiej rodziny i bardzo wiele zawdzięczam Rodzicom i Rodzeństwu. Od 18 roku życia byłem inwigilowany przez SB i objęty prze te służby wielokrotnie operacjami rozpracowującymi. Przepracowałem 35 lat w zawodzie nauczycielskim jako polonista, dwie kadencje w Sejmie, w Klubie parlamentarnym PiS. Od 12 lat bezpartyjny. Obecnie na emeryturze, ze statusem represjonowanego politycznie w PRL. Uczestniczę w lekkoatletycznej rywalizacji sportowej na Mistrzostwach Polski Mastersów, zdobyłem kilkanaście medali, w tym 7 złotych (w skokach: wzwyż, w dal, trójskok i o tyczce). Sympatyk PJJ.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka