Aleksander Chłopek - outsider221 Aleksander Chłopek - outsider221
2506
BLOG

Bolesna lektura - "Polska w niewoli" R. Terlecki

Aleksander Chłopek - outsider221 Aleksander Chłopek - outsider221 Polityka Obserwuj notkę 46

To trudna lektura. Bolesna. Na 300 stronach zamknięta historia naszego życia, więcej – naszej młodości. Marzeń, nadziei, złudzeń. Urodzeni w niewoli, okuci w powiciu/ mieliśmy także piękne chwile w swoim życiu. Kiedykolwiek się zdarzały, zawsze gdzieś...tam...kiedyś...osiadał na nich peerelowski brud.

Książka Ryszarda Terleckiego przywołuje wspomnienia, porusza sumienie, objaśnia terażniejszość. Zmusza do sięgania wstecz. Z myślą i troską o nasze dziś – które mogło być inne. Czy lepsze? I czy w ogóle mogło?! Bo może tak właśnie musiało być, skoro było.

Kiedy ginęła Inka, moja Mama przygotowywała się do kolejnego porodu. Razem ze mną. Z Jej pamiętników znam grozę tamtych lat i wiem, jakimi uczuciami mnie w swoim łonie karmiła. Być może dlatego tak dobrze wszystko z wczesnego dzieciństwa pamiętam. Ściszone głosy, urwane zdania, trzeszczący głos zakazanej rozgłośni, strach...

Śmierć Inki – pisze autor – „pozostała w narodowej pamięci jak potargany przez kule sztandar Wyklętej Armii. Dla wszystkich, którzy przez następne dziesięciolecia nie zdradzili Polski, mroczna historia ostatnich żołnierzy Rzeczypospolitej stała się zobowiązaniem do godnego życia i marzeniem o niezłomnej odwadze.”(s.151) Dla wszystkich, „którzy nie zdradzili.” A jest w pracy Terleckiego o zdradzie wiele. Począwszy od tej fundamentalnej:

„Polska została wydana na pastwę zbrodniczej potęgi w nagrodę za to, że pomogła aliantom zniszczyć inną zbrodniczą potęgę”. (s.17) „Trudno było uwierzyć, by Rosjanie rzucili Wielkiej Brytanii tego rodzaju wyzwanie, jakim było aresztowanie przywódców polskich po uzyskaniu od rządu brytyjskiego ich nazwisk. Niestety, wszystko wskazuje na to, że Brytyjczycy ułatwili pracę NKWD.”(s.15)

Zdrady nikczemne, obrzydliwe i zdrady wymuszone torturami, których nikt uczciwy nie podejmie się osądzać. Czasem także i te, wymykające się jednoznacznej ocenie, podejmowane w imię różnych racji o ludzkim lub narodowym wymiarze.

Proces płk. Jana Rzepeckiego w 1946 r. (legionisty i bohatera wojny polsko-bolszewickiej) „miał wykazać bezsens podziemnej walki (…) Nie jest jasne, czy wykonał wszystkie polecenia, ale wg prasowych sprawozdań organizatorzy procesu mieli powody do zadowolenia. (…) Czy Rzepecki miał świadomość, że wystąpieniami w sądzie przekreśla całą swoją chwalebną przeszłość?” (s.102/103). Uzyskał wolność, ale trzy lata później zostaje ponownie aresztowany i posadzony w więzieniu na sześć lat. „Nie opłaciło się umawiać z bezpieką” - komentuje Terlecki. I ten komentarz mógłby stać się mottem ostatniej książki Profesora.

„...na początku 1957 roku w lesie pozostawało nadal sześciu ukrywających się pojedynczo partyzantów. Ostatni z nich, sierżant Józef Franczak „Lalek”, żołnierz „Zapory” i „Uskoka”, został zastrzelony podczas obławy w październiku 1963 roku na Lubelszczyźnie” (s.157) Zdradzony przez kogoś z bliskich.

Próbuję sobie przypomnieć, gdzie byłem, gdy ginął ostatni z Wyklętych? Czy to aby nie w ten dzień października wybraliśmy się na wagary, Andrzej, Tadek, drugi Andrzej i ja, na podmiejskie łąki za torami, by pograć w piłkę i poskakać z wysokiego brzegu do głębokiej glinianki z zimną już o tej porze wodą? A potem długo leżeć w wysokiej trawie, wygrzewać się w słońcu i rozliczać z urody koleżanki z klasy?

Jeden z Andrzejów zrobi wkrótce błyskotliwą i efektowną karierę w Ludowym WP. Spotkałem go po maturze raz tylko, „przypadkowo” - w 1982 na dworcu PKP w Katowicach. Zatrzymałem się, ledwie widocznym ruchem głowy dał znak, że widzi i szybko zniknął w tłumie. „Został ściągnięty w mojej sprawie” - przemknęło mi przez głowę, bo wracałem właśnie z ostatniego przesłuchania, próbującego mnie skłonić do zmiany poglądów i decyzji. Czy tak było? - nie wiem, Andrzej na jubileuszach klasowych się nie pojawia.

Z ludźmi bez honoru się nie pertraktuje. Surowy jest w swoich sądach autor, prezentując wydarzenia z najnowszej historii ostatnich 30 lat.

„Zadawano sobie pytanie, kim byli ludzie, którzy mogli zabić księdza, w dodatku w sposób tak okrutny. Zbrodnia pozostała nieukarana, a krew księdza Jerzego mają na rękach wszyscy (podkr. moje), którzy pozostawali na usługach systemu zła: służyli w bezpiece, milicji albo w ORMO, pozostawali członkami PZPR lub jej przybudówek ZSL i SD, donosili na potrzeby SB lub WSI, wysługiwali się Sowietom lub uwiarygodniali swoimi nazwiskami kolaboranckie instytucje.”(409/410)

Czy można odmówić Profesorowi racji?! Nie można. Choć czasem, przy okazji innych wydarzeń, niejeden czytelnik będzie miał wątpliwości, a nawet odmienne zdanie. Tak się stało ze mną, gdy znalazłem się na stronach 107/108:

„...chociaż podboju Polski dokonały sowieckie dywizje, to utrzymanie władzy okazało się możliwe dzięki polskim poplecznikom. Po dwóch latach prób odzyskania utraconej wolności zaczynała się nowa, komunistyczna okupacja, zaprowadzona rękami Polaków, którzy dobrowolnie lub pod przymusem przeszli na obcą służbę.”

Czy rzeczywiście rękami Polaków? Nieco wcześniej przecież Autor stwierdzał: „Te słowa („władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy”) niczym motto towarzyszyły sowieckiej agenturze w Polsce aż do 1989 roku”(s.34). Więc sowieckiej, nie polskiej agenturze. A dziś wiemy, że nie tylko do roku 1989. Problemy z obcą agenturą mamy do dziś – i wydaje się, że jeszcze czas jakiś mieć będziemy.

Praca Ryszarda Terleckiego jest w całej swej wymowie aktem uznania i hołdu wobec powszechnego oporu i niezliczonych przykładów heroizmu Polaków. Tak tę lekturę odczytałem i tak Polskę z tamtych lat widzę, także w swoich wspomnieniach – jako właśnie powszechny opór, choć ze zrozumiałych względów przez większość wewnętrznie skrywany, z nadzieją jednak wyczekujący stosownej chwili, nigdy z niewolą nie pogodzony. Naród świadomy swej tragicznej sytuacji. Pozbawiony złudzeń. Naród, który „przegrał, bo musiał przegrać z potęgą zbrodniczego imperium, ale pozostawił po sobie pamięć oraz legendę o tysiącach dzielnych ludzi, którzy, płacąc swoim skromnym majątkiem, wolnością, zdrowiem, a nieraz życiem, nieustępliwie sprzeciwiali się komunistycznej niewoli.”(s.122). Choć te słowa padają przy okazji Mikołajczyka i jego stłumionej bestialsko misji, to wiernie oddają postawę Polaków w latach 1945-89.

Ileż razy zadawaliśmy sobie podczas róznych sytuacji pytanie, które w tej pracy stawia także Autor: „czy można było zrobić coś więcej, aby ocalić własne państwo przed niesprawiedliwością świata?”. Nie unikną podobnych pytań przyszłe pokolenia – i choć uzbrojone w większą niż my wiedzę historyczną, na pewno powtórzą za Terleckim: „Czy władze Rzeczypospolitej, od ponad pięciu lat kierujące walką polskiego narodu przeciwko niemieckim i sowieckim zbrodniarzom, (…), mogły powstrzymać nieubłagany bieg zdarzeń i uratować Polskę przed nową niewolą?”(s.35) Nie mogły. Nieubłagany bieg zdarzeń nie jest do zatrzymania. Tragedia miała wymiar antyczny.

„Polska w niewoli” również i dlatego jest tak pasjonująca, że odnajdujemy raz po raz odniesienia do współczesnych wydarzeń. Czytamy na przykład o manipulacjach wyborczych z roku 1947 i nie możemy się uwolnić od traumatycznych przeżyć z ostatnich kampanii 2014 i 2015.

„Wybory wyznaczono na 19. stycznia 1947, a ostatecznie spreparowane wyniki głosowania PKW podała dopiero 3 lutego.”(s.106). Okazuje się, że „sprawność” i metody ciągle te same – ponad ciemność minionych dziesięcioleci obie Państwowe Komisje Wyborcze (z 1947 i 2014/15) mogą sobie podać ręce.

A co pomyśli sobie czytelnik, który się nie boi myśleć, gdy trafia na taki komentarz Autora; „Tak zakończyła się farsa moskiewskiego procesu, której celem było pokazanie światu, a przede wszystkim Polsce, że Sowieci mogą sobie pozwolić na każde bezprawie i na każdą zbrodnię.” (s.31) Czy nie taki był m.in. cel tragedii Smoleńskiej? I farsa śledztwa, próbującego za wszelką cenę oddalić prawdopodobieństwo zamachu? Więc ile w III RP było PRL-u?! Piszę „było”, bo mam nadzieję....

Eksponuje Terlecki niezwykle ważną rolę Kościoła w historii Polski. Heroizm i mądrość ks. Kardynała Stefana Wyszyńskiego i kilku pozostałych biskupów oraz wielu księży katolickich miały wielki wpływ na przebieg wydarzeń. Jeszcze raz utwierdzamy się w pewności, że inna byłaby Polska bez wiary, bez Kościoła i jego duchowych pasterzy. Inna - i na pewno nie lepsza. O ile by w ogóle była!

„Polska w niewoli” pozostawia czasem (na szczęście rzadko) pewien niedosyt, niektóre wydarzenia potraktowane są w sposób zbyt ogólnikowy. Chciałoby się coś więcej wiedzieć np. o przebiegu rozmów między Kardynałem Wyszyńskim i Wałęsą w sobotę 28 marca 1981 roku, przed zapowiadanym na poniedziałek strajkiem generalnym i o ew. wpływ tego spotkania na odwołanie strajku przez część prezydium (z naruszeniem wcześniejszych ustaleń?!)

Nie wiemy też, jak rozumieć zdanie ze s. 375: „Spotkanie Jaruzelskiego, Wałęsy i Prymasa Glempa, które odbyło się 4 listopada 1981, miało raczej uśpić niepokój niż dać szansę uniknięcia konfrontacji”? Czy to znaczy, że wszyscy uczestnicy tego spotkania mieli tę świadomość?

Warto by też wyjaśnić, jaki charakter miało spotkanie Jana Pawła II z Wałęsą w Dolinie Chochołowskiej w czerwcu 1983 roku? Bo znane są relacje niezbyt dla Wałęsy przyjemne.

Na szczęście tych jakby przerwanych w pół wątków jest niewiele, zdecydowanie nadrzędną zasadą Ryszarda Terleckiego jest nieunikanie rygrystycznych ocen i oskarżeń. Zwłaszcza takich, które zadecydowały o nieetycznym, patologicznym rozwoju Polski po '89 roku.

„Jaruzelski wygrał jednym głosem, ale nie zostałby wybrany, gdyby nie odsiecz z jaką pospieszyła część posłów i senatorów opozycji. (…) Tak więc 35 posłów i senatorów z listy „Solidarności” (wymienia wszystkich z imienia i nazwiska) już sześć tygodni po wyborach uznała za możliwe przekazanie najwyższego urzędu w państwie w ręce sowieckiego namiestnika odpowiedzialnego za zbrodnie upadającego reżimu. Nie ma specjalnego znaczenia, czy zrobili to z głupoty i politycznej naiwności, czy z wyrachowania, aby jak najszybciej zasmakować owoców władzy. Wybór Jaruzelskiego fatalnie zaważył na przyszłości odbudowującej się Polski.”

Jak traciliśmy szanse na prawdziwą niezależność i dynamiczny rozwój gospodarczy rejestruje Profesor dość precyzyjnie, wymienia nawet cały katalog zaniedbań. Warto go przytoczyć w całości, bo nigdy nie dość przypominania:

„..nie nawiązano do zasad konstytucyjnych II RP i nie zerwano ciągłości prawnej z PRL, nie zdelegalizowano partii komunistycznej, a jej przywódców nie postawiono przed sądem za zdradę stanu, nie uznano UB i SB za organizacje przestępcze i nie osądzono komunistycznych zbrodniarzy, nie uznano za bezprawną grabieży własności prywatnej i narodowej oraz nie odebrano łupów komunistycznym aparatczykom i pospolitym aferzystom, nie odesłano do cywila wyszkolonych w Moskwie generałów i nie ujawniono sowieckiej agentury, w tym tajnych współpracowników SB i WSW, nie wymieniono wysługujących się reżimowi sedziów i prokuratorów, nie oczyszczono szkół wyższych i mediów z komunistycznych aparatczyków i konfidentów bezpieki. Wielkim błędem było niewykorzystanie fachowych kadr politycznej emigracji.”(s.474)

W 1989 roku to już w dużym stopniu nie była opozycja – to w znacznej części byli kolaboranci. Bo czyż inny obraz wyłania się choćby z tej krytycznej oceny Andrzeja Gwiazdy?

„ Władze podziemia nie próbowały przeciwstawić się niemal masowej emigracji działaczy „Solidarności”, (…) Podziemie nie interesowało się losem byłych więźniów, ich sytuacją rodzinną, materialną, często tragiczną, co wielu wartościowych ludzi skłoniło do emigracji. (…) TKK nigdy nie zabrała głosu w tej sprawie. Nie zabrała też głosu w sprawie lojalek, nie ostrzegła przed próbami werbunku przez SB, nie potępiła osób, które w śledztwie sypały kolegów i nie pisała o tych, którzy w czasie próby zachowali się wzorowo. Przeciwnie, lansowany był pogląd, że tych którzy się załamali, trzeba pocieszyć, otoczyć szczególną opieką, ponieważ teraz mogą czuć się nieswojo. (…) Zacieranie różnic między bohaterami i zdrajcami zaczęło się w stanie wojennym.” (s.402)

Gorzkie i jakże prawdziwe słowa. Na podstawie własnych przeżyć muszę dopowiedzieć: nie tylko zacieranie różnic między bohaterami a zdrajcami, lecz jakże często honorowanie zdrajców kosztem tych, „którzy w czasie próby zachowali się wzorowo”. Nie umiem się pozbyć natrętnego podejrzenia, że nienawiść i zdrady, które mnie w III RP spotykały, tam mają swoje źródła.

Nie pertraktuje się z ludźmi bez honoru. Ostatnie rozdziały tej książki są jak bolesna rana. „Było jednak wielkim błędem „Solidarności”, że już wkrótce miała się zgodzić na to, aby rozmowy polityczne były prowadzone z szefem bezpieki, w dodatku na terenie obiektów przygotowanych i nadzorowanych przez Służbę Bezpieczeństwa.” (s.423/24) Kompromis, niemal za wszelką cenę, coraz częściej ocierał się o zdradę, stawał się sprzeniewierzeniem. „Tymczasem Związek Sowiecki stał już u progu katastrofy i należało wykorzystać pomyślną koniunkturę.” (s.474)

„Po jesieni ludów w państwach byłego bloku komunistycznego możliwy był tylko jeden ruch, trzeba było przejść do generalnego ataku. Przejąć całą władzę, zmienić prezydenta, doprowadzić do wyborów parlamentarnych. Tego nie zrobiono.” - przypomina Terlecki opinię Jarosława Kaczyńskiego. Niestety, „rząd Mazowieckiego, w większości złożony z osób niekompetentnych i przypadkowych” zmarnował społeczne poparcie, przyniósł „rozczarowanie i zniechęcenie wobec zachodzących zmian.” (s.475)

Dziś zamykamy 25. letni rozdział o III RP i mamy szansę wyprowadzić Ojczyznę z patologii korupcji i niesprawiedliwości. Odsunąć od wpływu na losy państwa ludzi niekompetentnych, a przede wszystkim uwikłanych w zależności służbowe poprzednich systemów. Nadzieję wiążę z zapowiadanym odtajnieniem akt, pozwalającym na właściwe przeprowadzenie lustracji. By wreszcie wyeliminować z polityki – w szerokim znaczeniu tego słowa – ludzi, którzy świadomie służą złej sprawie. Także i w obozie prawicy.

Jeżeli tego nie zrobimy, to będzie, jak było zawsze – od 300 lat.

 

 

 

 

Pochodzę z wielodzietnej rodziny z ośmiorgiem dzieci, znam wartość takiej rodziny i bardzo wiele zawdzięczam Rodzicom i Rodzeństwu. Od 18 roku życia byłem inwigilowany przez SB i objęty prze te służby wielokrotnie operacjami rozpracowującymi. Przepracowałem 35 lat w zawodzie nauczycielskim jako polonista, dwie kadencje w Sejmie, w Klubie parlamentarnym PiS. Od 12 lat bezpartyjny. Obecnie na emeryturze, ze statusem represjonowanego politycznie w PRL. Uczestniczę w lekkoatletycznej rywalizacji sportowej na Mistrzostwach Polski Mastersów, zdobyłem kilkanaście medali, w tym 7 złotych (w skokach: wzwyż, w dal, trójskok i o tyczce). Sympatyk PJJ.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka