Aleksander Chłopek - outsider221 Aleksander Chłopek - outsider221
1343
BLOG

Krok Błaszczykowskiego

Aleksander Chłopek - outsider221 Aleksander Chłopek - outsider221 Sport Obserwuj notkę 30

Mój przyjaciel z odległego kontynentu, poeta, pisarz i uczony znamienity, mistrz pióra i polszczyzny, przesłał mi kilka zdań swoich refleksji o szaleństwie ostatnich tygodni, któremu powszechnie ulegamy, z nadzieją, że coś nam zrekompensuje.

 

Krok Błaszczykowskiego

Pan Bȯg ma tego wszystkiego dosyć. No, może nie ten głȯwny Pan Bȯg, od Wszystkiego, ale ten pomniejszy, od piłki nożnej. Ma dosyć hiszpańskiego tik-taka, egoizmu dziesiątki zawodnikȯw nie dzielących się piłką z przeciwnikiem. Ma dosyć angielskiego wyrafinowania, ktȯre prowadzi na skrȯty w nudę, portugalskiego kultu jednostki, chorwackiego grania w piłkę na własnej połowie, tych długich, precyzyjnych, doskonale opanowanych podań w poprzek boiska. A już najbardziej drażni go propaganda szmalu, wypowiedzi tzw. sprawozdawcȯw sportowycha la Stec: wielki sukces polskiego futbolu, za Krychowiaka płacą już 50 milionȯw jurkȯw.

Panu Bogu od piłki nożnej, bardzo blisko zaprzyjaźnionemu z polskim świętym z Wadowic, leżała na sercu sprawa polskiej reprezentacji. Kiedy już przygotował boski scenariusz europejskich rozgrywek, kiedy już skonsultował swoją propozycję z Panem Bogiem od Wszystkiego, kiedy obaj przystali na to, że starej, znużonej, ponownie dzielącej się na kraje narodowe Europie potrzebna jest przynajmniej odrobina szaleństwa, natchnął wieszczym duchem Bońka. A ten natychmiast podzielił się swymi rewelacjami z Polską i jej reprezentacją: potrzeba wam dozy szaleństwa. Poczwy, godnej zajęcia się płomieniem od iskry bożej.

Nasi grali dobrze, a jak na potrzeby rehabilitacji polskiej piłki nożnej, spisali się znakomicie. Ale na szaleństwo sobie nie pozwolili. Tak kurczowo trzymali się wypracowanych podczas treningȯw schematȯw, tak bardzo pewni siebie się stali, że przestali grać szaleńczo na Lewandowskiego, tak rozsmakowali się w ogrywaniu Portugalii, że zapomnieli o przestrodze Gȯrskiego, i o tym, że mecze wygrywa się na bramki, nie na punkty za waleczność, skuteczność, sumę transferowych jurkȯw, czy wytrwałość wyżelowanej fryzury. Kiedy jeszcze mieli szansę, kiedy jeszcze zamiast kiełzać, mogli szaleństwu popuścić wodzy, przestali grać na wynik bramkowy, zaczęli grać na dogrywkę, a w dogrywce na karne.

To w tym decydującym momencie stali się wykonawcami boskiego planu nr 2, rodzajem marionetek na nitkach sił wyższych. Ponieważ Pan Bȯg od piłki nożnej postanowił udowodnić swoją przyjaźń do wadowickiego swiętego, wdrożył jedyny miłosierny scenariusz dla Polakȯw – nie przegrany mecz, porażka loteryjna. A loterię rozegrał po mistrzowsku – tego karniaka nie mȯgł nie strzelić nikt poza Błaszczykowskim, jedynym polskim reprezentantem, ktȯremu cały narȯd wybaczy wyeliminowania kadry z pȯłfinału.

Dowodem na to, że wszystko co rozegrało się na murawie stadionu, było zaledwie bladym cieniem rozgrywek tam, wysoko, za nieboskłonem, był krok Błaszczykowskiego podchodzącego do piłki – niepewny, pozbawiony energii, jakby nogi same wiodły go na manowce bylejakości, jakby nad nimi nie panował. Bramkarz wiedział od samego początku, w ktȯrą stronę bramki poleci piłka, zresztą kopnięta byle jak, jakby od niechcenia. Trudno gdybować w takiej sytuacji, ale teza o strachu przed wygraną, o konieczności zmierzenia się z jeszcze wyższą poprzeczką, o myśli o tym, a co będzie jak się uda, niekoniecznie trąci szaleństwem, tym samym szaleństwem, ktȯrego domagał się Boniek, tym samym, ktȯrego Polakom zabrakło.

A Pan Bȯg od piłki nożnej zaciera ręce i już szykuje się na mecz finałowy, w czasie ktȯrego spotkają się dwie szalone drużyny, obie napędzane wolą zwycięstwa i bożą iskrą. A o tym, czy zwycięzy Walia czy Islandia zadecyduje wola walki, pragnienie zwycięstwa, orbita szaleństwa, na ktȯrą jedna z nich zdoła wzlecieć. A już po rozdaniu pucharȯw, gdzieś, skądś tam, zza lasȯw, mȯrz i gȯr, głos cichy, umiarkowany, stateczny, powtȯrzy za wieszczem, rozkochanym w litewskich lasach: mierz siłę na zamiary, nie zamiar podług sił.”

                                                                                                 Roman Sabo

I szkoda tylko, że takiego właśnie finału nie będzie.

Pochodzę z wielodzietnej rodziny z ośmiorgiem dzieci, znam wartość takiej rodziny i bardzo wiele zawdzięczam Rodzicom i Rodzeństwu. Od 18 roku życia byłem inwigilowany przez SB i objęty prze te służby wielokrotnie operacjami rozpracowującymi. Przepracowałem 35 lat w zawodzie nauczycielskim jako polonista, dwie kadencje w Sejmie, w Klubie parlamentarnym PiS. Od 12 lat bezpartyjny. Obecnie na emeryturze, ze statusem represjonowanego politycznie w PRL. Uczestniczę w lekkoatletycznej rywalizacji sportowej na Mistrzostwach Polski Mastersów, zdobyłem kilkanaście medali, w tym 7 złotych (w skokach: wzwyż, w dal, trójskok i o tyczce). Sympatyk PJJ.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport